Obejrzałam film dokumentalny o Lady Gadze Five Foot Two, który pojawił się na Netflixie w cieniu newsów o jej przerwanej z powodu fibromialgii trasie koncertowej.
Symptomy choroby pojawiają się na filmie – gwiazda cierpi fizycznie
Ale nie tylko – także psychicznie.
Wspomina samotność, rozpadające się związki i zmęczenie.
Leją się łzy. I pot wyciskany na siłowni na planie teledysku kręconego w upale.
Bohaterka boryka się z dużym ciśnieniem – dla topowej artystki powrót na listę przebojów jest must-have.
Nie jest ono wprost wyartykułowane, ale oddech przemysłu muzycznego na karku jest odczuwalny.
Dosłownie. Kiedy Gaga poddaje się zabiegom terapeutycznym wyjąc z bólu, jest jednocześnie malowana i szykowana do wywiadu tv.
Towarzyszy jej na co dzień wiele osób, które w cieniu nocy znikają, zostawiając ją samą na pastwę lęków, ataków paniki i przynoszenia sobie ulgi narkotykami i alkoholem – do sięgania po które się przyznaje.
Klamrą spinającą film jest rewelacyjny występ Gagi na SuperBowl – dopracowany do ekstremum, orgiastyczny choreograficznie i przypominający największe hity.
Zaglądamy za kulisy widząc mordercze przygotowania tego perfekcyjnego show.
Jednocześnie podkreśla, jak ważna jest dla niej bliskość rodziny i fanów, widzimy gesty doceniające pracowników. Pokazuje swoją miękką, wrażliwą stronę dedykując płytę zmarłej przedwcześnie siostrze ojca – Joanne.
Jednak nawet jeśli na zapleczu jesteś wrażliwym introwertykiem, na scenie zabijasz swój ból fizyczny i emocjonalny i stajesz się cyborgiem.
Bo “show must go on”.